Zastanawialiście się dlaczego trampki opanowały nasze ulicy w tak dużym stopniu, dlaczego stało się to ponownie i dlaczego w ogóle tak się stało i dlaczego nic nie wskazuje na to, że to się nie odstanie. To źle? Oczywiście, że nie, ale nie da się ukryć, że trampki spotkał efekt fenomenu, który jest bardzo kuszącym tematem do rozważań nawet dla kółka polskich filaretów i filomatów.
Ostatni bum na trampki przed tym panującym obecnie miał miejsce jeszcze przed rokiem 2000. Wtedy myślano, że ten rodzaj obuwie powinien służyć wyłącznie do biegania po dworze, uganiania się przez młodzież za piłką i długimi włosami koleżanek. Szybko jednak klasyczne czarne trampki stały się wówczas prawdziwą ikoną mody. Ikoną, którą wiązano głównie z osobami niezbyt zamożnymi, ale na tyle otwartymi, by odziać swoje stopy w trampki nawet podczas Komunii Świętej. Wtedy z takich osób się śmiano, a dziś… dziś wciąż do Pierwszej Komunii nie puszcza się nikogo w trampkach, ale to obuwie skompletowane wraz z garniturem już nikogo nie dziwi.
Dziś trampki są wszędzie. Noszą je przedstawiciele tej brzydszej i tej piękniejszej płci, noszą je też starsi, głównie przedstawiciele tej pierwszej opcji, ale i tą drugą również można spotkać na ogródkach działkowych. Nie mamy do wyboru wyłącznie czarnych trampek i nie mamy do wyboru jednego fasonu. Rodzajów trampek jest tak wiele, że ich skala przeraziłaby nawet Władimira Putina, dla którego przecież duże liczby (zwłaszcza terytorialne) nie robią tak dużego wrażenia.
Trampki dzielą się dziś na te, które możemy kupić w przedziale od 20 do 50 złotych oraz na te, które warte są grubo ponad 2 stówki. Jednym z fenomenów trampek jest to, że czasami za 20 zł możemy kupić równie fajny model, co za 2 stówki, choć te drugie raczej na pewno przetrzymają kilkadziesiąt schadzek więcej. Do ultraszerokiego wyboru, ceny i tego, że trampki zaczęły nagle pasować do wszelkiego rodzaju stylizacji, należy dołożyć jeszcze komfort – chodzić w trampkach to czasami tak, jakby nie mieć na sobie obuwia. Tutaj należy uważać jednak, aby faktycznie go nie zabrakło, np. od strony podeszwy… Co zrobić, by tak się nie stało? Sprawdź!